39
Zastanawiałem się, komu mam rozdawać te
banknoty.
- Biednym? Będę chodził po domach?
Bezdomnym? Zlecą się do mnie jak głodne miejskie gołębie. Policja mnie nakryje
i zamknie. Ciekawe, czy mnie Indiomy uratują…
Kupiłem koperty, powsadzałem do nich po
kilka banknotów i wyruszyłem na pierwszą anielską akcję. W torbie miałem
ludzkie bogactwo. Nie było ciężkie.
Poszedłem do parku. Był prawie pusty.
- Ludzie pracują, a nie włóczą się tak jak
ty…
Położyłem na jednej z ławek pierwszą kopertę.
Siadłem kilkanaście metrów dalej i udając, że czytam gazetę, obserwowałem.
- Kobieta z dzieckiem w wózku. Siądzie tam,
czy nie siądzie?...
Siadła. Zobaczyła kopertę, wzięła do ręki,
zajrzała, otwarła usta ze zdziwienia. Rozejrzała się, wstała i szybko odeszła w
stronę parkowego wyjścia.
- No! Pierwsza akcja udana. Mam nadzieję, że
nie jest taka uczciwa i nie zaniesie tego na policję…
Porozkładałem resztę kopert na pustych
ławkach i prawie szczęśliwy poszedłem do domu
Napłynęły chmury.
- Żeby tylko nie lunął deszcz. Rozmokną moje
dary…
Ale deszcz spadł dopiero wieczorem, kiedy
popijałem brandy w swoim fotelu.
Myślałem o obdarowanych.
Wyobrażałem sobie ich radość.
- Święty Mikołaj, były Michał Anioł,
gwiazdka z nieba. Ciekawe, czy ktoś zadzwoni i potwierdzi, że dobrze zrobiłem…
Ale nikt nie zadzwonił. Nawet Jola…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz