piątek, 20 lipca 2018

"INDIOMY" - ODC. 39 (Z KSIĄŻKI)


39

   Zastanawiałem się, komu mam rozdawać te banknoty.
   - Biednym? Będę chodził po domach? Bezdomnym? Zlecą się do mnie jak głodne miejskie gołębie. Policja mnie nakryje i zamknie. Ciekawe, czy mnie Indiomy uratują…
   Kupiłem koperty, powsadzałem do nich po kilka banknotów i wyruszyłem na pierwszą anielską akcję. W torbie miałem ludzkie bogactwo. Nie było ciężkie.
   Poszedłem do parku. Był prawie pusty.
   - Ludzie pracują, a nie włóczą się tak jak ty…
   Położyłem na jednej z ławek pierwszą kopertę. Siadłem kilkanaście metrów dalej i udając, że czytam gazetę, obserwowałem.
   - Kobieta z dzieckiem w wózku. Siądzie tam, czy nie siądzie?...
   Siadła. Zobaczyła kopertę, wzięła do ręki, zajrzała, otwarła usta ze zdziwienia. Rozejrzała się, wstała i szybko odeszła w stronę parkowego wyjścia.
   - No! Pierwsza akcja udana. Mam nadzieję, że nie jest taka uczciwa i nie zaniesie tego na policję…
   Porozkładałem resztę kopert na pustych ławkach i prawie szczęśliwy poszedłem do domu
   Napłynęły chmury.
   - Żeby tylko nie lunął deszcz. Rozmokną moje dary…
   Ale deszcz spadł dopiero wieczorem, kiedy popijałem brandy w swoim fotelu.
Myślałem o obdarowanych. Wyobrażałem sobie ich radość.
   - Święty Mikołaj, były Michał Anioł, gwiazdka z nieba. Ciekawe, czy ktoś zadzwoni i potwierdzi, że dobrze zrobiłem…
   Ale nikt nie zadzwonił. Nawet Jola…







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz