Byłem tylko z Jolą.
- Dziwisz się, że nie śmieję się i nie wygłupiam? - powiedziała, patrząc na mnie smutno.
Szliśmy powoli prawie pustym korytarzem, do miejsca, które znała tylko ona.
- Nie dziwię się, to wszystko wcale nie jest śmieszne...
Chciałem ją objąć i przytulić, ale nie miałem odwagi.
- Ja tylko udaję beztroską, płochą, wesołą idiotkę...
Nagle siadła na najbliższej ławie i ukryła twarz w dłoniach.
- Jak już tak dalej nie mogę! Chce mi się wyć i gryźć te zimne ściany, bić i kopać tych wszystkich napotkanych poprzebieranych błaznów. Mam dość! - krzyknęła mi do ucha.
- Cicho, Jolu - szepnąłem i objąłem delikatnie jej szczupłe plecy.
- Nie będę cicho! Chcę zniknąć! Mam po dziurki w nosie bawienia się w takie życie. Mam dość tych fałszywych uśmiechów, fałszywych snów, fałszywych tańców i tego wiecznego udawania. Nie chcę!...
- Jolu...
- Co, Jolu? Co Jolu?! Wcale nie mam na imię Jola! Nie pamiętam już jak mam naprawdę na imię. Już prawie nic nie pamiętam STAMTĄD... Ty byłeś tam niedawno, to jesteś szczęśliwy. Jeszcze nie ma w tobie tej potwornej pustki...
- Musimy wyjść z tego poziomu - usiłowałem zmienić temat. - Tak mówił Paweł, Jolu... Jak mam do ciebie mówić? Może chcesz naczej?...
- Wszystko mi jedno...
Wstała, wytarła łzy przedramieniem.
- Już dobrze. Przepraszam, musiałam się wygadać. To nagle we mnie pękło. Przepraszam, Michałku. Już nie będę...
- Nie masz za co przepraszać. Ja cię rozumiem, bardzej niż myślisz...
Pocałowała mnie w policzek. Jakiś facet przechodzący obok się obejrzał. Jola pokazała mu język.
- Idziemy do następnego absurdalnego poziomu. W porządku, wracam do roli przewodniczki. Przewodniczki donikąd...
Zaśmiała się jak dawniej i klepnęła mnie z całej siły w plecy.
- Chodź i nie oglądaj się za siebie...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz