ZIEMSKI JAN:
Szukałeś go wszędzie?
ANIOŁ:
Szukałem. Nigdzie go nie ma.
ZIEMSKI JAN:
Może poszedł na jakiś urlop, albo co...
ANIOŁ:
My urlopów nie miewamy.
ZIEMSKI JAN:
Smutny jesteś. Właściwie powinieneś się cieszyć. Zniknąła ci konkurencja.
ANIOŁ:
Ale nie mam, że tak powiem, punktu odniesienia. Łatwiej mi było cię przekonywać do dobra, kiedy wisiało nad nami zło.
ZIEMSKI JAN:
E, tam. Nie przesadzaj. Jak chcesz, mogę go, co jakiś czas, zastąpić.
ANIOŁ:
Lepiej nie. Dam sobie jakoś radę. Jednak mi nieswojo. Kłóciłem się z nim, ale w sumie nie był taki najgorszy. Znałem gorszych diabłów.
ZIEMSKI JAN:
To może znajdziesz sobie innego?
ANIOŁ:
Nie chcę innego!
(dzwonek, wchodzą - JAKIŚ INNY i DIABEŁ)
JAKIŚ INNY:
Panie Ziemski, przyprowadzam go panu. Przypałętał się do mnie wczoraj i wypił cały zapas śliwowicy, jaki schowałem na wesele siostrzeńca, cholera jasna. Już wytrzeźwiał chyba trochę...
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz