wtorek, 9 grudnia 2014

SNY NIEDOBUDZONE (51)

   Szedłem z całą masą ludzi, nie wiadomo gdzie, chociaż zapewne każdy z nas miał jakieś plany, jakiś cel, jakieś marzenia. Wszyscy milczeli, zatopieni w swoich myślach.
   Nagle ktoś przez megafon wydał komendę: CAŁOŚĆ, STAĆ!
   Tłum zatrzymywał się powoli, aż znieruchomiał. Padła następna komenda: W SZEREGU, ZBIÓRKA! Z tym już był kłopot. Trwało dosyć długo zanim ludzkie fale ustawiły się w nieprawdopodobnie długi szereg - od horyzontu po horyzont. Padło, odbite echem: KOLEJNO, ODLICZ!...
   Gdzieś, hen, po lewej stronie, a może po prawej, zaczęło się odliczanie. Stałem po kostki w błocie, obok jakiegoś starszego mężczyzny, podobnego trochę do mojego ojca i kobiety o nieokreślonym wieku - mogła mieć osiemnaście lat, ale i pięćdziesiąt.
   - No, teraz sobie poczekamy - jęknął staruszek.
   A kobieta, nie wiadomo dlaczego, uścisnęła moją rękę.
   Czekaliśmy w nieskończoność...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz