ZIELONA KARTA
Czas galopował i dzik Absur ani się obejrzał, jak minęło pięć lat od wylosowania Zielonej Karty i od przybycia jego rodziny do Zielonego Miasta.
Wieczorem dzik Absur, dzikuska Absurdzica - jego żona i Absorudzik - jego syn zasiedli przy okrągłym stole nad tortem, z pięcioma świeczkami ofiarowanym przez Straż Miejską. Wspominali mniej lub bardziej szczęśliwe tysiąc osiemset trzydzieści dni przeżyte w tym miejscu wyznaczonym przez los.
- A pamiętacie?... A pamiętacie?... A pamiętacie?! - pokrzykiwali do północy, jedząc powoli miejski tort. Aż zazdrosna sąsiadka, która jak zwykle podsłuchiwała, zaczęła pukać w ścianę.
I musieli iść spać, chociaż wcale im się nie chciało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz