wtorek, 16 września 2014

CIEŃ (56)

   - Cholera jasna! - zakląłem, czytając treść poleconej przesyłki.
   - Co się stało? - spytał niepewnie mój Cień.
   - Dostałem wezwanie na policję - wyjaśniłem i jeszcze raz zakląłem szpetnie.
   - No, chyba nie w związku z morderstwem w moim wczorajszym śnie? - zdenerwował się Cień. - I jeszcze rozbiłem im radiowóz.
   Trzeba było iść.
   Przed posterunkiem policji stała długa kolejka; człowiek za człowiekiem, cień za cieniem. Bez rozmów, jak to zwykle w kolejkach bywa, wszyscy ze spuszczonymi głowami. Po pół godzinie dostałem się przed oblicze dyżurnego w nowiutkim mundurze. Cień został za drzwiami.
   Policjant spojrzał na mnie surowo, zabrał wezwanie, spytał o nazwisko. Sprawdził coś w kartotece, potem w komputerze i rzekł:
   - Szanowny pan już czwarty raz przeszedł przy czerwonym świetle na przejściu dla pieszych. Chce pan obejrzeć filmy z monitoringu?
   - Nie, dziekuję. Już nie będę, przepraszam - bąknąłem.
   - Przepraszam, to za mało. Zapłaci pan mandat w wysokości stu złotych. Kasa znajduje się na pierwszym piętrze, pokój sto dwa...
   Wytarłem pot z czoła, zabrałem Cienia sprzed drzwi i poszliśmy na pierwsze piętro, gdzie przed pokojem ustawiła się spora kolejka, ale już weselsza.
   Ja byłem ponury, mój Cień też. Zabrano nam ostatnie wolne sto złotych przeznaczone na weekendowy wyjazd w góry...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz